Achtung! Achtung! Emocjonalny program antywirusowy.

Wyobraź sobie, że prowadzisz jednoosobowy statek kosmiczny, zamiast okien – tylko ekrany. Nagle – słyszysz przeraźliwy alarm.

Wprawdzie w momencie kiedy przejąłeś dowodzenie nie dostałeś instrukcji obsługi, ale bujasz się tym urządzeniem po próżni kosmosu co najmniej kilkadziesiąt lat, więc wiesz (od kogo to wiesz?), że to alarm kolizyjny. Coś bardzo groźnego zbliża się do ciebie. Rzucasz się do pulpitu sterowania by zagryzając zęby, klnąc na czym świat stoi, nadludzkim wysiłkiem i oczywiście w ostatniej chwili ocalić się od zagrożenia.

A gdybyś wiedział, że ten alarm wyje bo w systemie jest wirus, który oszukuje wskaźniki i cały czas wprowadza cię w błąd? Jak byś wtedy reagował? Gdzie jeszcze mógłbyś zauważyć, że zagrożenia są pozorne?

Po 40 latach życia i 12 latach prowadzenia szkoleń wydawało mi się, że coś już wiem o pracy z emocjami.

Dziś parę słów o zupełnie innym niż standardowe patrzeniu na swoje emocje, które uznaję za największe swoje odkrycie ostatniego pół roku.

Uproszczony model powstawania emocji jest następujący:

Przykład:

Po długim i ciężkim tygodniu masz ochotę na chwilę odpoczynku. Kiedy tylko bierzesz do ręki książkę, do której zabierasz się już od dłuższego czasu – i myślisz – teraz mam chwilę dla siebie (oczekiwanie) – pojawia się coś, lub ktoś (najczęściej bliski), kto również ma oczekiwania wobec twojego sposobu spędzania czasu (sytuacja) – inne niż twoje. I to natychmiast i bez odwołania.

Różnica pomiędzy sytuacją a oczekiwaniem – powoduje, że włącza nam się system oceny i rusza automatyczna narracja (dialog wewnętrzny) na temat sytuacji w stylu: „Motyla noga, czemu on/ona/ono nie może poczekać chwili, dlaczego akurat teraz, specjalnie mi to robi/ na złość/ w ogóle mnie nie szanuje/… (tu wstaw swoje).“

Błyskawicznie ruszają emocje, silne i nieprzyjemne, które jeszce bardziej utwierdzają nas w przekonaniu, że mamy rację. Więc dbając o swoją wolność, równość i sprawiedliwość reagujemy z wysokiego Ce.

O tak:

Jeśli pojawia się w nas nieprzyjemne uczucie, zawsze przed nim jest myśl.

Na pierwszym poziomie rozumienia własnych emocji schemat myślenia jest taki:

Wszystko co jest niezgodne z naszymi oczekiwaniami jest złe, a co zgodne jest dobre. Zatem, jeśli źle się czuję, to znaczy, że to KTOŚ lub coś na zewnątrz mnie powinno się zmienić.

To podstawowy system ego. Chroni, dba o przeżycie w sytuacjach zagrożenia, odpowiada za większość konfliktów.

Drugi poziom wygląda tak: Wiem już, że to nie sytuacja mnie denerwuje, tylko sam się denerwuję sytuacją. To znaczy, że emocje są we mnie a więc jeśli źle się czuję, powinienem przede wszystkim pracować nad sobą.

Trzeci poziom: emocje nie są ani dobre ani złe. Mogą być przyjemne albo nieprzyjemne, służą jedynie jako wskazówka mówiąca o naszych potrzebach. Słuchając uczuć dowiemy się więcej o sobie i swoich potrzebach.

Czwarty poziom – i tu wkraczamy w temat dzisiejszego wpisu wygląda tak:

Emocje to nasz kompas. Zawsze mają rację, ale nie mówią nam o sytuacji, a jedynie o tym, czy myśl, która je powoduje jest prawdziwa, czy nie.

Przykład praktycznego zastosowania:

Jakiś czas temu przychodzi do mnie córa z nosem na kwintę. Lat naście, więc ego już działa.

Na pytanie co się stało, odpowiada, że ma doła, bo jej najlepsza koleżanka obgaduje ją za plecami z drugą przyjaciółką. Ach ten trójkąt dramatyczny…

Przyjrzyjmy się zatem opcjom. Poza przytuleniem i wsparciem można:

  • Iść porozmawiać z koleżanką, żeby tak nie robiła (poziom pierwszy).
  • Sprawdzić fakty i sprawdzić czy tak było, pocieszyć, zmienić punkt skupienia uwagi (poziom drugi)
  • Dać empatię, odkryć i docenić leżącą pod smutkiem piękną i ważną potrzebę szczerości w przyjaźni, ucząc przy tym jak mówić o swoich potrzebach w bezpieczny sposób (poziom trzeci).
  • Stosując podejście czwarte – można ocenić, czy myśl, która je powoduje jest prawdziwa. Jeśli uczucie jest nieprzyjemne – myśl nie jest prawdziwa. Ot i cała filozofia.

Proste w teorii, w praktyce, zwłaszcza na początku – bardzo trudne. Efekty – niesamowite.

Po więcej odsyłam do źródła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *